16 lipca 2016 r. w sobotnie popołudnie w Domu Strażaka w  Bysławiu odbyła się „Biesiada Bysławska”, na której zaproszone zespoły prezentowały regionalne piosenki biesiadne oraz scenki i wiersze humorystyczne w naszej gwarze borowiackiej. Wszystkich obecnych powitał zespół „Frantówki Bysławskie” następnie wystąpiła Maria Ollick, która  szerzej opowiedziała o życiu Borowiaków przed stu laty. Cisowianie dwukrotnie wchodzili na scenę, prezentując   biesiadne utwory wokalne. W pierwszej części były trzy piosenki: „Cyt Cyt”, „Ledwo mrugnę”, „Tak mało potrzeba by szczęśliwym być”, a w drugiej części: „Usta milczą” i „Wiązanka kilku utworów ludowych”. Po kolejnym wystąpieniu zespołu „Frantówek Bysławskich” nasza koleżanka Jadwiga Bartlewska przeczytała cztery zabawne utwory z własnej twórczości poetyckiej o życiu współczesnych seniorów. Na pamiątkę kilku godzinnego biesiadowania została statuetka.

Tekst i zdjęcia przekazali: Maria i Jan Bonkowie

Jesteśmy w gościach

Jak żeśmy mieli się tu u was w Bysławiu zjawić,

to żeśta musieli na poczcie kartka zostawić.

Pianć dni żym nad sprawo medytowali,

aż wreszcie żym to wszystko urychtowali.

 

Tu u wos jak te młode i stare nad woda maszerujo,

to te wszystkie auta na drodze łostro chamujo.

Jadoncy nochole do szyb przyklejajo,

podobno westchnienia i janki słyszeć sie dajo.

 

A tu przy samym jeziorze Boże Świanty,

jak Frantówki śpiewajo to każdy golus przejanty.

wtedy to retro z figami,stringami, ji slipami sie mńyszo,

młody i stary na barchanach i goliźnie łoko zawjyszo.

 

Wianc i my to wszyscy tu wykorzystejma,

ji przyjamne chwile tu przeżywejma .

Tak sie cieszma aby wszystkim dobrze było,

zdrowo i radośnie choć wanżykem do doma wróciło.

Moja wizyta u likarza.

Cały tydziań mnie tak nosiło ,

do likarza łodwiedzenia mnie zmusiło.

To z wieczora żam wszystko przygotowała,

stanik z koronko wybrała ji do rana nie spała.

 

Ty grube skarpyty do biustu wypchania,

to mi doradziła somsiadka Frania.

Figura bandzie no i z tyłu żyć,

no a jak fajnie bandzie styrczyć cyc!

 

Likarz facet niczego sobie,

patykam w zambie co trocha skrobie.

Rozbjyrać mi sie prandko korze,

jak jo schowia ty skarpyty maże.

 

No to tero wiedzta co mnie sie stało,

schować skarpyt mnie sie nie łudało.

bezradnie w gorściach jy tarmosza,

ji błagalnie ło pomoc świantych prosza.

 

Krew to mi w żyłach tak pulsuje ,

likorz łoglunda moje nogi jo to czuje!

palcami leciutko żyloków dotyko,

ji pyto - na lewo Pani mocni utyko?

 

No chyba furji tero dostana ,

mnioł łapać za biust a nie za kolana.

Niy nie jestem zadowolona z tego badania,

łoj dostanie łopierdol sumsiadka Frania.

 

Komputer swat.

W intrenecie faceta mi znaleźli,

na randkowym portalu na niego wleźli.

Zaprosili - kiełbas nakupili - jedzenia nagotowali,

a mi bardzo pięknie ustroić się nakazali,

 

Wiadomo babka zbędna i przeszkadza,

niechby jakiś do niej chadzał.

Jeszcze o wiele lepiej by było,

gdyby dobre auto z nim przybyło.

 

Zajechał- zawadiacki kapelusz - uczerniony wąs,

zciągnięte brwi ,w minie jakiś dąs.

No i oto idzie z laseczką profesorek,

świdrujące oczy i rozwalony rozporek.

 

Myślę wiagrą nie przedłużysz młodości,

i pamiętaj capie o swojej godności.

Widać Twój procesor źle Tobą steruje,

a dysk twardy w ogule nie funkcjonuje!

 

Jego płyta facjaty- obwisła żałością,

karta dzwiękowa- zazgrzytała skrzekliwością.

Robił prubkowanie - wizji i dzwięku ,

u moich spowodował fale zachwycającego jęku.

 

Ja w rybaczkach i nowej modnej bluzce - paraduję,

i to jego maślane spojżenie na sobie czuję.

Ostry w tył zwrot energicznie zrobiłam,

rower złapałam i apsztyfikanta się pozbyłam.

 

Miłość dziadka.

Dziadek tysiączaka powolutku uciułał,

myśli tero to jo banda Kaśka przytuloł.

Łona tam za płotam tak sztafirowała,

widać cośik jakoś czanść ji dokuczała.

 

Włosy na głowie sobie śliną przygładził,

pieniądze głamboko w keszań wsadził.

Złym łokiem na babka spoziera,

myśli jak łona tu jeszcze bandzie długo cholera.

 

Babka się wkurzyła garścią zamachała,

sankaty kij w strona Kasi posłała!

Rozeźlony dziadek zyrknoł w blade babki łoczy,

i truchcikem za płot Kaski sie wtoczył.

 

Kaśce to się mocno podobało,

kabza dziadka szybko przejąć się udało.

Dziadek nos wyciro chrząko i sapie,

łoj to sie bandzie dzioć jak jo obłapie.

 

Kasia glacę dziadka czule pogładziła,

tysiączaka pod cyckam głamboko umieściła.

Mówi somsiedzie musisz sie na nowo urodzić,

rzebyś do mnie na sianko mógł przychodzić.

 

Pamiętajcie wszyscy dzielni dziadkowie,

w waszych latach do amorów nie służy już zdrowie.

Bo jaksię wam łoko do młodej dziewki zaświeci,

nie wiadomo czy to o czym myślicie wam się podnieci!