11 października br. w  warsztatach poetyckich prowadzonych przez poetkę Elżbietę Kotras wzięła udział członkini Klubu „Cisowianie” w Cekcynie Jadwiga Bartlewska. Efektem tych ćwiczeń literackich było jej wystąpienie z wybranymi wierszami w czytelni Gminnej Biblioteki Publicznej    w Cekcynie podczas wieczoru „Poezji przy pełni księżyca”.

A oto wybrane i przeczytane wiersze Jadwigi Bartlewskiej:

Kabała

Babcia przed sobą karty rozłożyła,
z wielkim skupieniem – w nie zapatrzyła.
Myśli – duma – symuluje i kalkuluje,
znaczenie każdej  - drobiazgowo rozpatruje!

Koło domu – dzieciątka serce leży,
a za nią łzy i kłopot bieży.
Ognisty kochanek do starszej przytula,
Pewnie to ta zołza – pyzata Anula!

Tu przed nią daleka droga,
krzyż wyżej – to wyraźna przestroga.
Rok w domu siedzieć będzie musiała,
och po co te karty, dzisiaj rozkładała?

Siewy

Stachu sobie plan układa,
na fotelu – wygodnie siada.
Teraz już rozmyślać może,
jak jutro zasieje zboże.

Żonka kawkę mu podaje,
grzecznie przy nim z mleczkiem staje.
Cukier – też na ławie stawia,
z mężulkiem o siewie rozprawia.

Dwa dni te narady trwały,
zboża – same się nie zasiały.
Cały tydzień deszcz pada,
Stach z żoneczką znów nie gada.

Igraszki dziadków

Wkurzające za ścianą – śmiechy ,chichoty,
każde rano dziadkowie buszują.
Młodzi – dobry słuch mają,
podejrzeć – dociec prawdy się starają.

Wnuczka – babcię podpytuje -
czemu ten dziadek tak dokazuje.
Babcia – niewinnie ręce rozkłada,
skromnie zarumieniona – nie odpowiada.

Wnuk – dziadka – po męsku atakuje,
niech powie – co ta babcia tak buszuje.
Dziadka i babcię do muru przyparli -
i całą tajemnicę z łóżka wydarli.

Kochani  - to nic sprośnego
to tylko – sznurowadełeczko...
Na którą stronę bęc -
ten musi iść po mleczko!

„Miss” Krzywogońca

Ta Ciupcińska – zwariowała!
Znowu pysk se umalowała!
Na mojego  tak spoziera,
co ona sobie myśli - ta cholera!

Z płaską facjatą, stoi pod chałupą,
dodatkowo wierci tą grubą pupą.
Wszyscy w Krzywej ze mnie rzają
i palcami wytykają!

Ja pokażę tej framudze,
niech nie łapie - co jest cudze.
Choć długo tak będzie sztafirowała,
na mojego – nie podziała.

Ja go w porę zabezpieczyłam,
gdy tą miss Krzywogońca zobaczyłam.
Do maślanki – dodałam wódki,
no i do wieczora – nie opuści wygódki!

Liliput

U moich sąsiadów – kogucik mały,
gdy  pieje – och, jak nadyma się cały.
Wczesna godzina – piąta trzydzieści,
jego gardziołko – świtanie wieści.

Piórka brązowe – w czrwień wpadają,
czarne – granatem w zieleń zmieniają.
Gdy zadziornie na płot wskoczy i pieje,
widząc go – każdy doń się śmieje.

Jesteś okolicznym małym zawadiaką,
nie porównają Cię z sąsiada pokraką.
Tamten jest duży, sztywny, nadęty,
nie dorasta Ci do Twej maleńkiej pięty.

Nietolerancja

Nie napiszę o niej wiele,
zmieniłam swą ławkę w kościele.
Trzy lata – tak się starałam,
nie słuchaj – wytrzymaj – rady nie dałam!

Na sobotniej – wieczornej, bez przerwy,
tamtej chrząkanie – i me nerwy.
Na mszy przedpołudniowej w niedzielę,
wrzaskliwy głosik – śpiewał swe trele.

O dwie ławki się przesunęłam,
- spokój – hura – tu go osiągnęłam.
Wyrzuty: nieakceptacja – nietolerancja?
Nieważne – skupienia w modlitwie gwarancja!

Koledzy

Jasio z Leonem działali bardzo szczerze,
ukradli trzy worki nawozu w PGRze.
Do lasu niedaleko – w rowie go schowali,
gałęziami i liśćmi dobrze zamaskowali.
Policja dzielnie sprawę wywąchała,
zasadzkę porządną zaplanować zdołała.
Leon miał policjanta – sąsiada dobrego,
miał dobry dostęp do planu tamtego.
Gliniarze w tajemnicy, swój plan wprowadzają,
Jasio z Leonem o swój interes – też dbają.
Policjanci – gdy przykrytą kupkę sprawdzili,
jednego na nockę tam zostawili.
Straż cierpliwie stoi – czeka – pilnuje,
a tu i w lesie – coś o drzewo kuje.
Głośne rąbanie drzewa się wzmaga,
dodatkowy sukces – to mu pomaga.
Policjant od nawozu szybko odchodzi,
po lesie za złodziejem drzewa się wodzi.
W tym czasie – Leon działa znakomicie,
swój interes -  chowa za drogą w życie.
Policjant wkurzony, - złodzieja nie złapał,
po namyśle – wolno do kupki poczłapał.
Przyszedł czas zmiany czuwania,
ustawił się następny – do pilnowania.
Och gdy ich złapią – to awans będzie,
no i pieniędzy – przy tym przybędzie.
Stoi i bardzo uczciwie pilnuje,
A Jasio z Leonem – swe szczęście kuje!
Rano komendant swe czaty zwalnia,
i prawą nogą kupkę rozgarnia.
Cóż to! Jak się stało – nawóz wyparował!
Czego ten osioł tutaj pilnował?
Zamiast awansu – nagana przybyła,
kolegę Leona w zły humor wprawiła.
Teraz się skarży – nad sobą boleje,
a Leon w duchu  - tak mocno się śmieje.


Pani Jadwiga Bartlewska.