16 października Zespół Wokalny "Cisowianie" brał udział w VIII Chełmińskim Spotkaniu Klubów Seniora w Chełmnie "Złoty Jesienny Liść".

 

 

Mam swój posag

Takie szykowne buty wyhandlowałam,

głowa kapusty za nie dałam.

Łobcas majó taki kunsztowny,

somsiadki gadajó, że nawet gustowny!

Tako modno jo żym się stała,

tylko żebym w tych butach chodzić potrafiała.

Ta sukynka tyż niczego sobie,

z siostro ponosim na zmiana obie.

Tyn kapelusz z tym kwiatkiem,

co kwiatek miał krzywy – wyklepałam go młotkiem.

Prandzy go klejem do buta mocowałam

i za mocno go nim posmarowałam.

Ta stónżka przy kapeluszu – taka wspaniała,

w babki kuferku przez lata leżała.

Żam jo tam wczoraj znalazła,

jak żem o drabce na góra wlazła.

Tero tylko serdoczek przyciągna haftkami

zwionża równo czerwonymi sznurkami.

Korale sobie zawiysza tyż,

i banda spacyrować i wzdłuż i wszyrz.

Żam jest łodziana tak wspaniale,

biydy przy mnie chłop nie zazna wcale.

Tan kufer babki pełan jeszcze jest,

a w nim po dziadku, kożuch  - tyż jeszcze fest.

Co mom Ci mój apsztyfikancie powiedzieć,

to to, że przy mnie cicho nie bandziesz siedzić.

Razam moja koza bandzim sobie paść,

a na zagonie co trzeba, bandzim siać.

Wianc przyjyżdżaj jak najprandzy,

i pamiyntaj, przywieź worek piniandzy.

Bo ty tyż coś musisz mniyć,

żebym mogli razam bogato żyć.

Jeszcze i to Ci powiem,

że musisz trzymać u siebie zdrowie.

Bo jak czasami zachoruja,

to niech zdrowygo chłopa – poczuja!

Studnia

Ten co mówi „A ludzie to widzieli”

widział – jak baby za łby się wzięli.

W głębokiej studni – utopione wiadro,

między Anielą, a Pelasią – było zadrą.

Pela – Anieli wytrwale udowadniała,

że ta przy studni nie uważała.

Aniela – głosem – jak sroka skrzekliwym,

ty uwiązałaś kubeł – drutem łamliwym.

Tak się obie przekonywały,

że za łby  - szybko się złapały.

Pewnie diabeł nimi dyrygował,

bo z wielką energią nimi tańcował.

A ten od „ludzi co to widzieli”

mówi – nie pomogą tutaj nawet święci anieli.

Muszą baby łby sobie przerzedzić,

aby potem cicho w chałupach siedzieć.

Wytrwałe umizgi

Drzazgowa do Drzewieckiego się przymilała

wszelkimi sposobami – uwieść się go starała.

On to chłop – powolny i bardzo leniwy,

stary kawaler – był bardzo – cierpliwy!

Nic mu zrozumieć się nie udawało,

na czym Wandzie Drzazdze tak zależało.

Ona tyle napraw – tak bardzo potrzebowała,

Bolesiowi – do ręki żadna nie pasowała.

Wandy – Bolka odmowy nie zrażały,

jej myśli – inne warianty opracowywały.

Dziś z piwkiem do Bolesia – przyleciała,

podkasaną spółdnicę – spuścić zapomniała.

Boleś – nim widok z myślą połączył,

to swój wiatrak – niechcacy włączył.

Powietrze – tak silnie zafurczało,

że grube łydki Wandy schowało!

Jasne piwo – naprawdę smaczne było,

Bolechowi do myśli – nie przemówiło.

Musi Drzazgowa inaczej – siły zmobilizować

dobitniejsze umizgi Drzewieckiemu zaoferować!

Jak dobrze i wspaniale by było

gdyby Wandy i Bolucha nazwisko się złączyło.

Może i sęków z tego kilka by dało -

zaciskajmy kciuki – żeby Wandzie się udało!

autorka: Jadwiga Bartlewska